Pogrzeb za granicą Polski, na przykład w Niemczech, może wiązać się z wysokimi wydatkami. Wszystko zależy od planowanej formy pogrzebu oraz od kosztów przejazdu zmarłego na miejsce pochówku. W Niemczech można znaleźć specjalistyczne firmy pogrzebowe, które oferują kompleksową organizację uroczystości oraz zapewnienie trumny oraz urny. Warto jednak pamiętać, że takie
Jedni wolą pochować prochy pod drzewami blisko ścieżek, bo są starsi i nie chcą przedzierać się przez cały las, by odwiedzić bliskich. Inni wręcz przeciwnie – cenią intymność i ciszę. Chcą być na łonie natury, a jednocześnie cieszyć się komfortem „spędzenia czasu” ze zmarłym w samotności. Przynoszą koc, książkę i przesiadują tu wiele godzin. Innym razem schodzą się całe rodziny i urządzają pikniki. Robią selfie sobie, drzewu i porównują z wcześniejszymi fotografiami, by sprawdzić, czy urosło. – Harald nie życzył sobie oficjalnej ceremonii pogrzebowej. Chciał uniknąć pompatycznych mów – opowiada Lars, muzyk i nauczyciel z Lüneburga uczestniczący w pogrzebie leśnym kilkanaście miesięcy temu. – Do Barendorfu, położonego zaledwie 8 km od naszego miasta, pojechaliśmy razem z grupą dziewięciorga przyjaciół. Nie było nikogo z rodziny. Pracownik lasu przekazał nam urnę i w pochodzie ruszyliśmy pod drzewo, gdzie miały spocząć prochy naszego przyjaciela – relacjonuje Lars. W ziemi wykopana była już dziura, którą przykryto kawałkiem drewna i udekorowano iglastymi gałązkami. – Wcześniej ustaliliśmy, że pożegnamy go sami, bez osoby prowadzącej ceremonię – wspomina Lars. Gdy stali razem w kręgu, każdy z zebranych opowiedział o relacji i wspólnych doświadczeniach, jakie łączyły go z Haraldem. – To było piękne – słowa płynące z serca, pozbawione sztywności i ceremoniału. Wspólna akcja przyjaciół dla przyjaciela – wspomina. Następnie zebrani otworzyli wino i wznieśli toast za zmarłego. – Bo Harald był koneserem win. Do tego uwielbiał towarzystwo i życie. Był nietuzinkowy. Ta ceremonia pasowała do niego – wyjaśnia mój rozmówca i dodaje: – Harald sam wybrał miejsce pochówku. Jednym z powodów była niechęć do angażowania rodziny w troskę o tradycyjny grób. Czy to Larsa dziwi? Zupełnie nie. Biorąc udział w tradycyjnych ceremoniach, patrząc na zdobne płyty, wieńce, znicze i obserwując działania, które towarzyszą organizacji pogrzebu, niejednokrotnie zastanawiał się nad ich zbytkiem. – Zmarli nie są w kamieniach, ale w naszej pamięci, sercu. I na tym wolałbym się skupić – puentuje Lars. Sam też chciałby być kiedyś pochowany w lesie. Zdobne płyty, wieńce, znicze to zbytek. – Zmarli nie są w kamieniach, lecz w sercach – mówi Lars, który sam wolałby być pochowany w lesie. | Foto: Pexels Buk zamiast betonu Z lasu wyłania się para grzybiarzy z białym psem. Za nimi z leśnej ścieżki wybiega młody mężczyzna w dresie ze słuchawkami na uszach. Gdy po chwili za drzewami ukazuje się grupa dyskutujących żywo emerytów, którzy kierują się w stronę parkingu, zaczynam wątpić, że trafiłam w odpowiednie miejsce. Bo przypomina bardziej górski punkt, z którego turyści wyruszają na szlak, niż cmentarz. Jest nawet drewniana tablica z mapą, tylko że zamiast szczytów i danych na temat ich wysokości jest obraz lasu podzielony na trzy sektory i drzewa oznaczone numerami. Gdy usiłuję zrozumieć ten schemat, podchodzi do mnie kobieta. To na nią czekam. Ruszamy w las, a im dalej idziemy, tym bardziej nie mam wrażenia, że jestem na terenie nekropolii. – I o to chodzi – słyszę od Irki, która jest przewodniczką po leśnym cmentarzu w Mühlenbecker Land nieopodal Berlina, gdzie obecnie się znajdujemy. – To nie tradycyjny cmentarz, do którego przybywamy z całą naszą kulturą – sztucznymi kwiatami, świeczkami i betonem. To las, część natury. Tak samo jak ludzie i ich prochy. I tak ma zostać. Dlatego nie oznaczamy na ziemi miejsc złożenia prochów – wyjaśnia, a ja dyskretnie patrzę pod nogi. Być może stoimy właśnie na jednym z nich? – Tak może być – potakuje moja przewodniczka i prowadzi w leśny zagajnik wypełniony bukami. Irka jest przewodniczką po leśnym cmentarzu w Mühlenbecker Land nieopodal Berlina. | @ Sławek Młynarczyk Dopiero teraz zauważam, że do niektórych drzew przytwierdzone są czarne tabliczki. Pnie innych oplatają wstążki, ale większość jest nieoznaczona. – Ten las ma 85 lat, to młodzieniaszek, biorąc pod uwagę fakt, że buki osiągają wiek 400 lat – zagaduje Irka. Wie dużo o roślinach, choć z wykształcenia jest religioznawcą. Do firmy FriedWald, którą reprezentuje, dołączyła w 2001 roku, gdy ta dopiero rozpoczynała działalność i wiele osób kojarzyła ją bardziej z grupą dziwaków, a nie z rozpoznawalną na całe Niemcy marką. Bo 20 lat temu dla większości społeczeństwa niemieckiego grzebanie prochów ludzkich w lesie wydawało się nie do pomyślenia. Niełatwe początki Pomysł przyszedł ze Szwajcarii, gdzie prawo cmentarne jest mniej restrykcyjne. Prochy zmarłych można złożyć tam nie tylko na cmentarzu, ale i w wielu innych miejscach – rozsypać je w górach, na łące czy zakopać w lesie. Niemcy, chcący zapewnić bliskim wieczny odpoczynek na łonie natury, udawali się do południowych sąsiadów. Robili to za pośrednictwem niemieckiej firmy osiadłej w Darmstadt na zachodzie kraju, której przewodziła prawniczka Petra Bach. Kremacja ciał jest niezbędnym warunkiem leśnego pochówku. | @ Sławek Młynarczyk „Wbrew opinii kolegów po fachu byłam przekonana, że pochówki na łonie natury mają przyszłość i wpisują się w społeczne zmiany zachodzące w kraju” – opisuje historię firmy założycielka FriedWald. Ale wiele osób myślało inaczej. „Szaleństwo! Przedsiębiorcy z Darmstadt sprzedają groby pod szwajcarskimi drzewami” – grzmiał nagłówek jednej z gazet. Krążyły plotki, że jej firma to sekta zagrażająca niemieckiej tradycji albo że to przedsiębiorstwo stosujące podejrzane ezoteryczne praktyki. Petra Bach wraz z garstką pracowników podzielających jej wizję po kilku latach starań otworzyła na terenie północnej Hesji pierwszy cmentarny las. Był rok 2001. Obecnie na terenie Niemiec istnieje około 300 cmentarnych lasów i powstają kolejne. Niemal jedna trzecia (74) z nich nadzorowana jest przez firmę FriedWald. Łącznie na cmentarnych obszarach leśnych liczących 3500 ha firma zapewniła pochówek 136 tys. osobom, a kolejnym 314 tys. sprzedała miejsce do wykorzystania w przyszłości. Każdy nowo tworzony obszar powstaje w wyniku współpracy trzech różnych podmiotów: władz miejskich lub gminnych, Kościoła i właściciela lasu (będącego jednostką państwową bądź prywatną). Kontrakt na wykupienie miejsca pochówku jest podpisywany na 99 lat, począwszy od daty utworzenia lasu cmentarnego. Początkowo cmentarze leśne powstawały w pobliżu większych miast i aglomeracji, gdzie szybciej akceptuje się nowości. Nie jest to już regułą. Dziś, jak wynika z ankiety przeprowadzonej na grupie 3 tys. respondentów, 35 proc. Niemców rozważa pochówek na łonie natury. Początkowo cmentarze leśne powstawały w pobliżu większych miast i aglomeracji, gdzie szybciej akceptuje się nowości. Nie jest to już regułą. | @ Sławek Młynarczyk Minimalny wkład Tymczasem ja w skupieniu towarzyszę Irce, która właśnie zbacza ze ścieżki i prowadzi mnie w kierunku dębu owiązanego niebieską wstążką. System jest prosty. Osoby zainteresowane leśnym pochówkiem mają dwie opcje. Albo wykupują całą przestrzeń pod drzewem, gdzie spoczną oni, ich rodzina bądź przyjaciele (maksymalnie 20 osób, koszt od 2490 euro do 6990 euro za drzewo) – takie „drzewo rodzinne” oplata się niebieską wstążką. Albo kupują pojedyncze miejsce pod drzewem zbiorowym, gdzie spoczywają prochy różnych, niespokrewnionych osób (cena waha się od 770 do 1200 euro) i drzewo to oznacza się wstążką koloru pomarańczowego. – Ale nie pod każdym drzewem mogą spocząć ludzkie prochy – Irka wybija mnie z kalkulacji, gdy w myślach przeliczam podane kwoty na złotówki. – Kiedy drzewo jest wysuszone bądź stare, nie typujemy go do pochówku – dodaje. Musi przeżyć kolejne 99 lat. Wybierane są okazy w różnym wieku i różnych gatunków – dęby, buki, graby, sosny. Priorytetem jest nieingerowanie w ekosystem lasu. – Nasz wkład jest minimalny – wyjaśnia Irka. – Polega on jedynie na przytwierdzeniu do kory tabliczki z imionami zmarłych i datami, jeśli ktoś sobie życzy. Albo wybranymi sentencjami – dodaje. Dla potwierdzenia wskazuje średniej wielkości drzewo, a na nim czarny mały prostokąt z imieniem Sebastian. Obok daty urodzenia i śmierci tekst: „Pozwólcie mi spać. Nie obciążajcie płaczem. Nie mówcie z żalem o moim odejściu, ale zamknijcie oczy, a zobaczycie mnie wśród was. Teraz i na zawsze”. – Prochy Sebastiana, podobnie jak wszystkie inne, złożono do urny i zakopano na głębokości 70-80 cm pod ziemią, około dwóch metrów od drzewa, by nie uszkodzić jego korzeni – wyjaśnia rzeczowo Irka. Urna wykonana jest z biodegradowalnego materiału, który w wilgotnym środowisku się rozkłada. – Ludzie pytają, ile to zajmuje, więc któregoś dnia napełniłam urnę wodą i obserwowałam, co się stanie. Po dwóch dniach urna się rozpuściła – mówi. Z czasem korzenie drzewa przejmują prochy zmarłych. – Pobierają z nich substancje odżywcze, dzięki czemu drzewa rosną – twierdzi Irka. Niemal jedna trzecia leśnych cmentarzy w Niemczech nadzorowana jest przez firmę FriedWald. | @ Dorota Salus Smutne? Ale praktyczne W rozmowach, jakie prowadzę z Niemcami na temat leśnych pochówków, pojawia się niechęć do obarczania innych opieką nad grobem. A może chodzi bardziej o samotność, lęk przed zapomnieniem i świadomość, że być może grobu nie odwiedzi nikt – zastanawiam się i wydaje mi się to smutne. Gdy opowiadam o tym Irce, ona komentuje: – Może to smutne, ale i praktyczne. W Niemczech, jak i innych krajach, ludzie są coraz bardziej mobilni, zmieniają państwa, kontynenty i nie mogą opiekować się grobem, więc poszukują jakiejś alternatywy. – Czasem rodzice wykupują miejsca obok siebie dla swoich dzieci, żeby choć za jakiś czas „byli blisko” siebie – dodaje. Ale powodów, dla których ludzie wybierają pochówki leśne, jest więcej. Jeden z głównych to bliskość natury i świadomość, że jest się jej częścią. Teren leśnego cmentarza, na którym się znajdujemy, obejmuje 14 ha. W ciągu trzech lat od jego powstania pochowanych zostało tu 600 osób, a kolejne 1000 wykupiło już miejsca. – To mała powierzchnia, średnio taka nekropolia zajmuje 30 ha – mówi Irka. – Ale cały czas poszerzamy teren, bo zależy nam, by ludzie mogli wybrać miejsce, które będzie im najbardziej pasowało. Jedni wolą pochować prochy pod drzewami blisko ścieżek, bo są starsi i nie chcą przedzierać się przez cały las, by odwiedzić bliskich. Inni wręcz przeciwnie – cenią intymność i ciszę lasu. Chcą być na łonie natury, a jednocześnie cieszyć się komfortem „spędzenia czasu” ze zmarłym w samotności. Przynoszą koc, książkę i spędzają tu wiele godzin. Innym razem schodzą się całe rodziny i urządzają pikniki. Robią selfie sobie, drzewu i porównują z wcześniejszymi fotografiami, by sprawdzić, czy urosło. Czasem przynoszą konewki, by podlać pień, albo miarki, by zmierzyć zmieniający się obwód pnia i wysokość – uśmiecha się Irka. Własna formuła – Kilka dni temu uczestniczyłam tutaj w pogrzebie starszego pana. Dwie jego córki oznajmiły zebranym, że odmawiają nazywania tej ceremonii pożegnaniem. Bo nie wierzą, że tata umarł – opowiada Irka. Mimo fizycznej nieobecności kobiety wciąż czuły, że ojciec z nimi jest. „Słowa i czas, który nam poświęcił, nieustannie w nas pracują. Pomogą przetrwać tę nawałnicę i kolejne, które szykuje nam życie. Dzięki miłości, zaufaniu i mądrości, które nam przekazał, wiemy, że sobie poradzimy” – mówiły córki. I na dowód tego odegrały zabawny dialog z tatą, pytając, co myśli o tej sytuacji, i udzielając odpowiedzi w jego imieniu. – Ludzie w różny sposób żegnają się ze zmarłymi. Jedni odczytują list czy wiersz, inni grają na gitarze ukochany utwór, a nawet sprowadzają cały zespół muzyczny. Jeszcze inni przyprowadzają dzieci, rozkładają koc, jedzą ciasto i piją szampana. Albo zapraszają księdza, pastora czy mistrza ceremonii świeckiej – wylicza Irka. I o to w tym chodzi – żeby znaleźć swoją formułę. – Tutaj żałobnicy ustalają sami, w jaki sposób chcą odbyć tę ostatnią podróż ze zmarłym. Nie chcą, by ktoś inny mówił im, jak mają się żegnać z bliskimi – wyjaśnia Irka. Gdy nadchodzi odpowiedni dla zebranych moment, Irka, która często bierze udział w tutejszych pogrzebach, opuszcza urnę na sznurku w głąb otworu w glebie. Rodzina posypuje pojemnik z prochami ziemią – czasem tą z własnego ogrodu. Albo wkłada do dołu kamień czy list. A potem wszystko to jest zasypywane. – I tak naprawdę w ciągu kilku tygodni miejsce pochówku przejmuje las. Nie widać, że doszło do jakiejkolwiek ingerencji człowieka – tłumaczy moja przewodniczka. – Zależy mi, by to wybrzmiało, gdy oprowadzam zainteresowanych. Chcę, żeby wiedzieli, na co się decydują i za co płacą. Niektórzy mają ogromną potrzebę opieki nad grobem – postawienia świeczki, przyniesienia kwiatów. Jest to ich wyraz uczucia i troski. Ale tutaj to niemożliwe, bo to las i na przedmioty, które do niego nie należą, nie ma tu miejsca. Świeczki? Kwiaty? Niemożliwe, bo to las i na przedmioty, które do niego nie należą, nie ma tu miejsca. | Foto: Pexels Alternatywne formy Magdalena pracuje jako produkt manager i analityk dla start-upu o nazwie MYMORIA zajmującego się usługami pogrzebowymi. – Założyciele firmy wpadli na jej pomysł po śmierci jednego z przyjaciół. Uczestnicząc w przygotowaniach do pogrzebu, stwierdzili, że to niezwykle żmudne, pompatyczne i zupełnie niepasujące do ich kolegi wydarzenie. Uznali, że odarcie ceremonii pogrzebowych z patosu, uczynienie ich bardziej ludzkimi i nowoczesnymi to nisza. Stworzyli więc kompleksową witrynę oferującą usługi pogrzebowe na miarę XXI w. Dzięki naszej stronie ludzie mogą zaplanować pogrzeb od A do Z, nie wychodząc z domu – opowiada Magdalena. W ofercie są cztery typy pochówków, a różnice cenowe między nimi duże. Pogrzeb z ciałem chowanym w trumnie jest najdroższy – to około 2000 euro za miejsce na tradycyjnym cmentarzu plus 1500 euro nagrobek. – I dlatego może Niemcy kierują się w stronę bardziej alternatywnych form – twierdzi Magdalena. Jeśli zapada decyzja o kremacji, jest więcej opcji. Najtańsza to wciąż podróż do Szwajcarii i rozsypanie prochów nad alpejską łąką. Inna całkiem popularna forma to rozsypanie prochów nad morzem w wydzielonej do tego przestrzeni – 400 euro bez udziału rodziny, z rodziną 1700 euro plus koszt kremacji 1200 euro. Kolejna opcja to pochówek w lesie – ceny już znamy: od 770 euro za jedno miejsce do co najmniej 2490 euro za drzewo, pod którym spocząć może nawet 20 osób. I to leśne kwatery cieszą się największą popularnością wśród klientów firmy czyniących przygotowanie do swojego własnego pogrzebu. Ceny: od 770 euro za jedno miejsce do co najmniej 2490 euro za drzewo, pod którym spocząć może nawet 20 osób. | @ Sławek Młynarczyk Drzewa jak lustra Wędrując z Irką po lesie, zatrzymujemy się przed tabliczką na drzewie, która przypomina malutki pomnik nagrobny. Jest na niej zdjęcie uśmiechniętej blondynki z rumianymi policzkami i tradycyjna sentencja nagrobna: „Kochana przez wszystkich na zawsze pozostanie w naszej pamięci”. – Mąż tej pani przychodzi tu co tydzień, obejmuje drzewo, rozmawia z żoną – objaśnia przewodniczka. – Wybrał to miejsce, bo jego małżonka lubiła towarzystwo i zawsze chciała wiedzieć, co dzieje się wokół. „Stąd będzie miała niezły widok” – przytacza słowa wdowca. Faktycznie, widać drewniane ławy i mównicę, gdzie odbywają się ceremonie pogrzebowe. Ławy ustawiono w kręgu, by goście mogli podczas ceremonii ze sobą rozmawiać. – To ciekawe, w jaki sposób ludzie dobierają drzewa – zwraca moją uwagę Irka. Często chcą znaleźć takie, które w jakiś sposób ich oddaje. – Na przykład pary, widząc rozgałęziający się na dwie części pień, komentują: „Patrz, to tak jak my: wspólna podstawa, a dwie oddzielne natury! Drzewo staje się rodzajem lustra” – tłumaczy moja przewodniczka. „Spójrz, ta kora ma rany, mimo to drzewo pnie się do góry i kwitnie. Jak nasz ojciec, któremu życie nie szczędziło trudności, a on szedł do przodu” – powie ktoś inny. „To ciekawe, w jaki sposób ludzie dobierają drzewa. Często chcą znaleźć takie, które w jakiś sposób ich oddaje”. | @ Sławek Młynarczyk Niedaleko między drzewami widać białe plamy ścian okolicznych domów, a ja zastanawiałam się, czy trzy lata temu podczas przekształcenia lasu w cmentarz ich mieszkańcy nie mieli nic przeciwko. – Wręcz przeciwnie. Wiele osób z okolicy od razu wykupiło miejsca, bo ten las to część ich życia. Tutaj biegają, chodzą na spacery, jeżdżą rowerem i spędzają czas z dziećmi – wyjaśnia Irka, a ja przypominam sobie informację z ulotki, że w Niemczech lasy stanowią jedną trzecią powierzchni kraju. Piknik W okolicach pierwszego listopada robi się tu bardziej tłoczno. Do lasu zjeżdżają Niemcy wyznania rzymskokatolickiego obchodzący Allerheiligen, czyli Wszystkich Świętych. Bo choć cały cmentarz pozbawiony jest symboli religijnych, w lesie odbywają się też pogrzeby prowadzone w obrządku katolickim lub protestanckim. W końcu dwie trzecie populacji Niemiec to chrześcijanie. Muzułmanie (6 proc. populacji Niemiec) czy Żydzi (poniżej 1 proc.) nie chowają tu bliskich, bo według ich tradycji ciała nie mogą być poddawane kremacji, co jest niezbędnym warunkiem pochówku leśnego. 20 lat temu koncepcja pogrzebów w lesie była ogromnym wyzwaniem również dla Kościoła katolickiego. Kremacja nie mieściła się wielu tradycyjnym katolikom w głowie, podobnie jak pochowanie ciała poza murami cmentarza w nieuświęconej ziemi. Barbara pamięta te czasy. W swojej wspólnocie katolickiej pełni rolę referenta i duszpasterza – odprawia nabożeństwa pogrzebowe, prowadzi msze dla osób w domach opieki, choć nie udziela sakramentów. To możliwe, bo Kościół katolicki w Niemczech pozwala kobietom pełnić funkcje pomocnicze. Jakiś czas temu prowadziła ceremonię pogrzebową na cmentarzu leśnym w rejonie Palatynatu w południowo-zachodnich Niemczech. W jednej części polany odbywały się świeckie pogrzeby, w drugiej, oznaczonej krzyżem, chrześcijańskie. W okolicach pierwszego listopada robi się tu bardziej tłoczno. Do lasu zjeżdżają Niemcy wyznania rzymskokatolickiego obchodzący Allerheiligen, czyli Wszystkich Świętych. | @ Sławek Młynarczyk – Ceremonia w żaden sposób nie różniła się od tej, którą prowadzę na cmentarzu parafialnym. Ale zgromadzeni mieli przestrzeń na prowadzenie dialogu ze sobą. Pochodzili z różnych miejsc Niemiec i się nie znali, zaprosiłam ich więc do wspólnej rozmowy. Spontanicznie zaczęliśmy wspominać zmarłego wykładowcę – relacjonuje Barbara. Zmarłego znała osobiście. W pewnej chwili poczuła się jak na pikniku. Las wypełnił gwar głosów, a w tle unosił się śpiew ptaków. Siedzieli na ławkach w kręgu, a urna z prochami spoczywała w środku na wysokim pieńku. – To wszystko zadziało się, bo w lesie mieliśmy sprzyjające warunki pogodowe i naturę wokół. Czas przeznaczony na ceremonię mógł wynosić do dwóch godzin. Na tradycyjnym cmentarzu wszystko ma trwać maksymalnie 30 minut – wyjaśnia. Gdy pytam Barbarę, jak jej zdaniem duchowieństwo zapatruje się na działalność FriedWald, wyjaśnia, że to kwestia indywidualnego podejścia duszpasterza. Ale lasy cmentarne zyskują coraz większą akceptację środowisk chrześcijańskich. – Na tradycyjnych cmentarzach parafialnych zaczynają się wyodrębniać zielone przestrzenie z drzewami, gdzie składane są prochy, podobnie jak na cmentarzach leśnych – wyjaśnia. List pożegnalny Tyle z Irką rozmawiamy o śmierci, że w pewnej chwili już nie wytrzymuję i pytam, czy nie przytłacza ją ten temat. Czy nie ma dosyć ciągłych pogrzebów? Tygodniowo odbywa się tu 8-10 ceremonii. – Wczoraj w lesie pojawił się mężczyzna, który przyszedł odwiedzić zmarłą żonę. Pokazał mi list, jaki do niego napisała przed śmiercią – odpowiada na to Irka. – Prosiła go, by nie płakał, bo ona umiera z wdzięcznością. Za to, co ją spotkało w życiu, za miłość i czułość, którą otrzymała od niego, dzieci i przyjaciół, a także za to, że sama miała szansę obdarzać uczuciem innych. Od razu pomyślałam, jaki byłby mój list pożegnalny. Czy równie szczęśliwy i wypełniony spokojem? – opowiada. – Więc w skrócie – nie! Nie jestem znużona tematem śmierci ani swoją pracą. Cenię ją, bo codziennie wymusza refleksję i przypomina o tym, co najważniejsze w życiu. Niemcy dziś „MPD01605“ via Lizenz: Creative Commons Czytaj więcej o polityce i życiu prywatnym, o klimacie, technologiach i nowych zjawiskach w cyklach felietonów i reportaży o najciekawszych trendach w niemieckim społeczeństwie.
Monika Stasiak przygotowuje i prowadzi świeckie ceremonie przejścia (www.naprogu.pl). Jest certyfikowaną celebrantką świeckiej ceremonii pogrzebowej i towarzyszką w żałobie, absolwentką szkolenia „Creating a Personal Farewell" prowadzonego przez Anję Franczak z Instytutu Dobrej Śmierci oraz Jana Moellersa z domu pogrzebowego Memento Bestattungen.
SpołeczeństwoKościoły będą musiały przemyśleć w najbliższych latach swoją politykę personalną. Brak duchownych, którzy otaczaliby opieką duszpasterską wiernych doskwiera nie tylko Kościołowi katolickiemu lecz i protestanckiemu. 22 krajowe Kościoły ewangelickie w Niemczech odnotowują brak duszpasterzy, pomimo, że u protestantów możliwa jest także ordynacja kobiet i młodych kandydatów na pastorów nie odstrasza celibat. Strach przed opustoszałą plebanią spędza sen z oczu zwierzchnikom kościelnym w całych Niemczech. W Oldenburgu, Berlinie-Brandenburgii, Środkowych Niemczech, Brunszwiku, Hesji i Nassau przewiduje się, że w przeciągu następnych 20 lat zwolni się 3/4 obsadzonych obecnie brak i wiernych i duszpasterzyImage: dapd Szczególnie dramatyczna jest sytuacja w Kościele oldenburskim. Z wewnętrznego raportu wynika, że już w roku 2018 nie będzie można obsadzić wszystkich stanowisk. W niektórych regionach Niemiec już dziś pastorzy obciążeni są ponad miarę - niektórzy z nich mają pod opieką 10 -15 parafii i do 3000 wiernych, dla których wygłaszają kazania. Duchowny z powołania Tak trudna sytuacja ma kilka przyczyn: parafie mają coraz mniej członków, po roku 2015 rozpocznie się cała fala przejść na emeryturę i niewielu młodych ludzi garnie się do studiów teologicznych. Zawód duszpasterza nie jest zbyt atrakcyjny: nieuregulowany czas pracy, mierne wynagrodzenie, stres. "Brak jest ludzi, którzy czuliby prawdziwe powołanie" - zaznacza pastor Hartmut Luebben, który w oldenburskim Kościele zajmuje się szkoleniem młodych kaznodziei. "Być może silniej trzeba uzmysłowić studentom, że pastor to nie jakiś zwykły zawód, lecz właśnie powołanie".Posługa duszpasterska na lotnisku w Stuttgarcie - diakon Otto RappImage: AP Aby zapobiec dalszemu pogłębianiu się problemów, Kościoły krajowe zaczęły intensywniej werbować kandydatów. Do tej pory obowiązywała reguła, że kandydaci do pracy w danym Kościele krajowym musieli pochodzić też z tego regionu. Obecnie tego zaniechano i chętnie widzi się także kandydatów ze wszystkich regionów Niemiec. Taka liberalizacja nie uszła uwadze studentów teologii. Lecz tylko 5 tys. z 14 tys. studiujących teologię chce później przyjąć stanowisko pastora. Bogata Szwajcaria Z problemem tym nie musiał jak do tej pory borykać się Kościół nadreński - tu sytuacja była o tyle luksusowa, że było więcej chętnych niż wakatów. Lecz to się także zmienia. Pastor Martin Heimbucher przez 15 lat pracował jako duszpasterz w Sankt Augustin koło Bonn. Teraz chciałby podjąć pracę w Szwajcarii i szuka następcy, ale jest z tym problem. Kiedy on sam przez 15 laty ubiegał się o to stanowisko, miał 77 konkurentów. "Teraz mówi się o szczęśliwej sytuacji, kiedy kandydatów jest 12-15."33. Zjazd ewangelików w Dreźnie (czerwiec 2011) Tu Kościół czuje siłęImage: dapd W Szwajcarii brak duszpasterzy jest jeszcze dotkliwszy, i posługi duszpasterskie wykonuje wielu emerytowanych pastorów. Lecz jak zawsze argumentem mogą być pieniądze: w Szwajcarii pastor zarabia nawet 80 proc. więcej niż w Niemczech. Dlatego biedniejsze niemieckie Kościoły krajowe obawiają się, że będzie im trudno obsadzić wakaty, bo bogatsze landy czy oferty pracy za granicą będą dla nich problemem nie do przeskoczenia. Klaus Kraemer / Małgorzata Matzke Andrzej paprzyca
Poznaj 6 zakładów pogrzebowych w lokalizacji Lidzbark • Skorzystaj z usługi: Ceremonie pogrzebowe • Usługi pogrzebowe w okolicy ☎ Telefony, ceny • pkt.pl.
O nas Elegancki pogrzeb z opłatami cmentarnymi: urnowy od 5025 złtradycyjny od 5455 złNowość!! Karawan włoskiej firmy PILATO Jaguar XF Tylko u nas niezależnie od ceny oprawa pogrzebu na najwyższym poziomie jakościowym (bezpłatnie winda baldachim) Opinie (15) Grażyna skorzystania z usługi: lipiec 2022 Kalia - profesjonalna firma z dużą wiedzą, doświadczeniem i chęcią pomocy w tak trudnej chwili jaką jest odejście najbliższej osoby. Panie (w moim przypadku z ul. Łostowickiej) załatwiają wszelkie formalności i doradzają. Piękna oprawa - trąbka, przemowa, podziękowania w imieniu rodziny. Panowie z obsługi na cmentarzu bardzo kulturalni, pomocni, schludnie wyglądający. Pogrzeb przeprowadzony z należytym szacunkiem i empatią. Wielkie podziękowania. Grażyna F. Odpowiedź obiektu: Bardzo dziękujemy za opinię AgnieszkaTermin skorzystania z usługi: grudzień 2021 Wspaniała organizacja, wszystko pięknie przygotowane, bardzo profesjonalna firma! Polecam! Uroczystość na najwyższym poziomie! Wprowadzono 7 miesięcy temu Katarzyna GniedziejkoTermin skorzystania z usługi: grudzień 2021 Bardzo profesjonalna firma .Przygotowanie i oprawa na najwyższym że mogliśmy dzięki wam tak godnie pochować naszą mamę Odpowiedź obiektu: Dziękujemy za zaufanie Wprowadzono 7 miesięcy temu JoannaTermin skorzystania z usługi: grudzień 2021 Najwyższy profesjonalizm, wszyscy pracownicy bardzo pomocni, pełni empatii i zrozumienia. Wielka to pomoc w tak ciężkim dla najbliższych momencie. Dziękuję. Wprowadzono 7 miesięcy temu MirelaTermin skorzystania z usługi: listopad 2021 Bardzo profesjonalna firma wszystko pięknie z organizowane każdy szczegół na najwyższym poziomie schludnie dodatkowo potrafią bez problemu korygować ewentualnie zaistniałe zmiany przez klienta bez robienia z tego tytułu problemu. Jeszcze raz z precyzuje Gorąco polecam tą firmę. Odpowiedź obiektu: Dziękujemy za opinię Wprowadzono 8 miesięcy temu MarekTermin skorzystania z usługi: listopad 2021 Wspaniale przygotowana uroczystość .wszystkim polecam. Wprowadzono 8 miesięcy temu Marta skorzystania z usługi: październik 2021 Pełen profesjonalizm wszystkich pracowników Polecam z całego serca. Dziekuje w szczególności Pani Joasi z filii przy ulicy Lostowickiej. Odpowiedź obiektu: Bardzo dziękujemy za opinię Wprowadzono 9 miesięcy temu JolaTermin skorzystania z usługi: październik 2021 Polecam, piękny pogrzeb pod każdym względem, począwszy od formalności pełny profesjoanlizm,spokój,oprawa,trąbka, byli zachwyceni. Odpowiedź obiektu: Bardzo dziękujemy za opinię Wprowadzono 9 miesięcy temu AnnaTermin skorzystania z usługi: wrzesień 2021 Chciałabym bardzo podziękować firmie Kalia za profesjonalne doradztwo. Mieszkam w Niemczech gdzie w sierpniu zmarł mój mąż, pogrzeb organizowała firma Kalia, wszystko było na najwyższym poziomie, wlascicielka pomogła mi w zorganizowaniu wszystkich formalności, miła obsługa. Jestem bardzo zadowolona i szczerze polecam. Odpowiedź obiektu: Dziękujemy za opinię Wprowadzono 9 miesięcy temu AnnaTermin skorzystania z usługi: wrzesień 2021 Bardzo profesjonalna firma, ogromne doświadczenie, wiedza, pomoc i wsparcie w tak trudnym momencie jakim jest śmierć bliskiej osoby. Z całego serca polecam! Odpowiedź obiektu: Dziękujemy za opinię Wprowadzono 9 miesięcy temu MichałTermin skorzystania z usługi: wrzesień 2021 Bardzo kulturalni Panowie grabarze .Pozdrawiam Wprowadzono 10 miesięcy temu ZbigniewTermin skorzystania z usługi: listopad 2020 Trzy razy S-Szybko-Sprawnie-Solidnie,pełen profesjonalizm polecam. Mirela JudewiczTermin skorzystania z usługi: październik 2020 Po naglej smierci mojej mamy musialam organizowac ceremonie pogrzebowa duzo rzeczy zwiazanych z pogrzebem niebylam w stanie sama zalatwic (mieszkam od 34 lat w niemczech) i niemam pojecia gdzie i co trzeba zalatwiac. Ale dzieki Firmie KALIA pokierowali mnie, co i gdzie, naprawde zajeli sie mna ze czulam sie tam zrozumiana. Musialam jezdzic kilka razy i kazdym razem bylam przyjeta i wysluchanq jak bym tylko ja byla tam wazna zawsze mieli czas zeby mna pokierowac i poinformowac co dalej. Wiem ze takiej firmy jak pogrzebowa niwpowinno sie dalej polecac ale jak niestety musisz pozegnac osoby bliskie w smutku to tam napewno cie wysluchaja. Cala ceremonia byla tez dobrze zorganizowana i dlatego bardzo dziekuje pracownikom KALI za to. Odpowiedź obiektu: Dziękujemy za zaufanie MonikaTermin skorzystania z usługi: wrzesień 2020 chciałabym bardzo podziękować firmie Kalia. za pochówek z rodziny podwałkow. szczególnie bardzo serdecznie dziękujemy panu za podwójną pomóc. bardzo dziękujemy. rodzina.
W asortymencie naszego Zakładu Pogrzebowego w Szczecinie znajduje się damska i męska odzież pogrzebowa, klepsydry i nekrologi, pamiątki pogrzebowe oraz nagrobki. Na pogrzeby w Szczecinie oferujemy wieńce pogrzebowe, aranżacje na trumny i urny oraz kwiaty i wiązanki pogrzebowe, które cechuje wysoka jakość i estetyka.
29 marca 2021, 07:30 Energetyka Kanclerz, który przypieczętował Nord Stream i po zakończeniu kariery bronił Nord Stream 2, czyli Gerhard Schröder to postać barwna, która nie dorobiła się oficjalnie kroci na latach lobbingu rosyjskiego gazu w polityce niemieckiej i żyje dziś między innymi z zarobków zapewnionych mu przez prezydenta Rosji Władimira Putina. Aleksandra Fedorska przedstawia jego Schroeder i Władimir Putin. Fot. Kancelaria Prezydenta Federacji Rosyjskiej Kanclerz spektakularnych decyzji W połowie stycznia Gerhard Schröder paroma słowami w niemieckim tygodniku Der Spiegel przyciągnął uwagę polskich, ale i także niemieckich publicystów i komentatorów sceny politycznej. O ile stronie polskiej chodziło o jego, już nieomal rytualne w Niemczech, krytykowanie stanu demokracji i praworządności w Polsce, o tyle niemieccy eksperci nie mogli się nadziwić, że Schröder po raz pierwszy skrytykował aneksję Krymu przez Rosję, zaznaczając, że złamała ona prawo międzynarodowe. Ale to bynajmniej nie wszystko. Schröder krytykował Rosję także za atak hakerski na niemiecki Bundestag i jej kontakty z niemiecką partią prawicowo-populistyczną Alternative für Deutschland (AfD). Niemieccy publicyści zadają pytanie, czy to przypadkiem nie jest początek wolty lub zmiany frontu na tym późnym etapie kariery Schrödera. Z perspektywy Niemiec rola Schrödera wygląda nieco inaczej. To nie jest bynajmniej jakiś „master mind” stojący za obecnym modelem współpracy niemiecko-rosyjskiej. Nikt go także nie zalicza do panteonu wielkich niemieckich kanclerzy. Jednak kiedy w listopadzie 2005 roku żegnano Schrödera trzema melodiami, które spowodowały, że Schröder ocierał łzy, wzruszyli się nie tylko jego polityczni przeciwnicy, lecz także zwykli Niemcy przed telewizorami, bez względu na poglądy polityczne. Orkiestra dęta niemieckiej Bundeswehry po odegraniu „Mackie-Messer-Song” z “Opery za trzy grosze” zaprezentowała jeszcze „Summertime” Georga Gershwina, a finalnie zabrzmiał kultowy utwór „I did it my way“ w interpretacji Franka Sinatry. Całe życie i styl rządzenia Schrödera, który w latach 1998–2005 sprawował funkcję kanclerza Niemiec, to pasmo niekonwencjonalnych, czasem błędnych, ale zawsze nader śmiałych decyzji. Od sprzedawcy do kanclerza Schröder, urodzony w kwietniu 1944 roku, nigdy nie poznał swojego ojca, który poległ na wojnie. Wojska sowieckie nacierały wtedy na Rumunię i do obrony tego odcinka frontu Hitler wysłał 5000 żołnierzy. Wśród nich był Fritz Schröder, ojciec późniejszego kanclerza Niemiec. Wiadomo o nim tylko tyle, że w swoim krótkim 32-letnim życiu poza wojskiem trudnił się także dorywczo pracami w rolnictwie i miał niewielkie konflikty z prawem. O co zresztą w czasach Trzeciej Rzeszy nie było zbyt trudno – brak stałego meldunku czy drobna kradzież, aby zaspokoić głód, mogła dla wielu robotników sezonowych oznaczać spotkanie z karzącą ręką sprawiedliwości. Po wojnie matka późniejszego kanclerza wyszła za mąż za Paula Vosselera. Małżeństwo to doczekało się narodzin trójki dzieci, które dorastały razem ze starszym rodzeństwem z jej pierwszego małżeństwa. Sytuacja bytowa rodziny Schröder-Vossler była trudna. Matka piątki rodzeństwa pracowała między innymi dodatkowo jako sprzątaczka, czasem nawet 16 godzin na dobę. Jeszcze trudniej było, gdy Paul Vosseler, cierpiący na ciężką gruźlicę płuc, zmarł, zostawiając żonę z piątką dzieci. Na 80. urodziny staruszki pod jej mieszkanie podjechał srebrny mercedes. Solenizantka zajęła miejsce w limuzynie i w towarzystwie bliskich świętowała swój dzień w bardzo dobrej restauracji. Za rachunek zapłacił kochający syn i świeżo upieczony premier Dolnej Saksonii, Gerhard Schröder. W ten sposób spełnił obietnicę, którą złożył wiele lat wcześniej. Mercedes musiał być srebrny, tak jej to wtedy obiecał, gdy ona była u kresu sił i nie wiedziała co włożyć do garnka. Rodzina Schröderów jest wyznania ewangelickiego, o czym świadczyły ceremonie pogrzebowe matki i siostry Schrödera, który jednak przy zaprzysiężeniu na kanclerza w 1998 roku ostentacyjnie zrezygnował z ostatniego zdania przysięgi – „tak mi dopomóż Bóg”. Gerhard chodził do szkoły w małej miejscowość z powiecie Lippe, w landzie Nadrenia Północna-Westfalia. Na swojej stronie internetowej Schröder wspomina szczęśliwe momenty w miejscowej drużynie piłkarskiej, w której wreszcie czuł się dowartościowany, dzięki sukcesom sportowym i szacunkowi kolegów. W życie zawodowe wkroczył wcześnie, ucząc się zawodu sprzedawcy. Po pracy dokształcał się w szkołach wieczorowych. W 1966 roku zrobił maturę, co umożliwiło mu rozpoczęcie studiów prawniczych, które odbył na uniwersytecie w Göttingen. W 1971 roku zdał pierwszy egzamin prawniczy. Nieco inny start mieli tacy niemieccy kanclerze jak Konrad Adenauer (1876-1967), Helmut Kohl (1930-2015), Helmut Schmidt (1918-2017) czy nawet Willy Brandt (1913-1992). Co prawda urodzony w pięknej Lubece Brandt był nieślubnym dzieckiem sprzedawczyni Marty Frahm i z początku też nie miał łatwo. Potem dorastał jednak u boku przybranego dziadka w środowisku hanzeatyckiego drobnomieszczaństwa. Z kolei ojciec Adenauera był wybitnym prawnikiem, a zamożna rodzina przywiązywała duże znaczenie do kształcenia dzieci. Inny „hanzeata” z północnych Niemiec, Helmut Schmidt, pochodził z domu nauczycielskiego i był od najmłodszych lat wyjątkowo zdolnym uczniem. Natomiast Helmut Kohl był synem wyższego urzędnika i nic nie świadczy o tym, aby za młodu doświadczał ubóstwa. Do polityki Gerhard Schröder trafił w 1963 roku. Jako 19-latek zapisał się do SPD (Socjaldemokratycznej Partii Niemiec). Wybór ten nie był oczywisty. Schröder chodził w tym czasie także na spotkania innych obozów politycznych, nawet tych skrajnych. Z perspektywy czasu widać pewną logiczną ewolucję młodego chłopaka, który czuł się pominięty i niedowartościowany przez rówieśników z organizacji młodzieży chrześcijańskiej. Schröder wspominał, że bolało go, kiedy duchowni preferowali rozmowy z licealistami, a zapominali o dzieciach robotników i miejscowej biedocie. Pierwsze kroki w polityce Schröder zrobił w socjaldemokratycznej młodzieżówce partyjnej Jusos. Jako student został szefem jej struktur w Göttingen. Sukcesywnie wspinał się po kolejnych szczeblach kariery tej organizacji, aż dotarł na sam szczyt i został jej przewodniczącym. W czasach studenckich w Göttingen Schröder po raz pierwszy wszedł w związek małżeński. Pierwszą wybranką była Eva Schubach, o której niewiele wiadomo, poza tym, że para znała się jeszcze w wiosce, w której dorastał Schröder. Małżeństwo nie trwało długo, bo już cztery lata później Schröder poślubił studentkę pedagogiki Anne Taschenmacher, którą poznał na uczelni. Drugi egzamin prawniczy Schröder zdał w Hanowerze, gdzie w 1976 zdobył uprawnienia do pracy jako adwokat. Stolica Dolnej Saksonii jest od tego czasu jego miastem. Zmieniał kobiety, piął się po kolejnych szczeblach kariery politycznej, ale nie zmieniła się jego miłość do to ulubionej drużyny piłkarskiej Hannover 96. Czterdzieści lat po swojej przygodzie w radykalnej socjaldemokratycznej organizacji młodzieżowej, Jusos, Schröder stwierdził, że Jusos był wtedy bardzo interesującym nurtem, ale on nigdy nie zrozumiał, dlaczego jego członkowie byli tak negatywnie nastawieni do państwowości. Jako przewodniczący Jusos zbliżył młodą socjaldemokrację do pozycji nowego ruchu społeczno-politycznego, jakim byli wtedy Zieloni. Drugie małżeństwo Schrödera, podobnie jak pierwsze, nie cieszyło się jeszcze nieustannym zainteresowaniem wścibskich tabloidów, gdyż parze daleko było jeszcze wtedy do statusu celebrytów. Skończyło się to, gdy Schröder w 1980 roku został posłem do Bundestagu, wtedy jeszcze z siedzibą w Bonn. W tym czasie był już pełnoetatowym politykiem, co wpłynęło korzystnie na jego prestiż społeczny i finanse. Rok 1980 przyniósł także kolejne, trzecie małżeństwo. W ramach kampanii wyborczej do Bundestagu, na przejażdżce rowerowej, Schröder podczas ulewy zdjął spontanicznie swoją kurtkę i okrył ją ramiona młodej socjaldemokratki, mężatki i matki dwójki dzieci, Hiltrud Marion Hampel. Wkrótce całe Niemcy poznały ją jako Hillu. Od początku ich relacji, a zwłaszcza po ślubie w 1984 roku, Hillu zajmowała bardzo eksponowaną pozycję. W tamtym okresie w zachodnioniemieckim świecie politycznym było to czymś nowym i niezwykłym, choć u socjaldemokratów na pewno bardziej akceptowalnym, niż w kręgach chadeckich. Hillu i Gerhard Schröder stali się czymś w rodzaju Kennedych na miarę landowej polityki, głównie dzięki szybko rozwijającej się karierze Gerharda oraz pewnej symbiozie z mediami. Lata 80. i wczesne 90. to w Niemczech czas kolorowych czasopism i pierwszych prywatnych stacji telewizyjnych. Schröderowie chętnie wypowiadali się o wszystkim, a Hillu zajmowała się takimi medialnymi tematami jak awaria w Czarnobylu i ochrona zwierząt. Media uwielbiały Schröderów – z wzajemnością. To uwielbienie było jednak dość płytkie i podszyte tanią sensacją. Całkiem inaczej było w przypadku Helmuta Schmidta i Hannelore “Loki” Schmidt. To partnerskie i jak na tamte czasy bardzo postępowe małżeństwo oraz wysoki poziom intelektualny obojga mówił sam za siebie. W Hanowerze Schröder wyrasta na jedną z najważniejszych postaci w partii socjaldemokratycznej. Od połowy lat 90. było już oczywiste, że to Schröder, polityk młody i dynamiczny, ale umiarkowany w socjalistycznych zapędach, zakończy erę Helmuta Kohla, który rządził Niemcami od 1982 roku. I wtedy media zaczynają nagle pisać o aferze premiera Dolnej Saksonii z dziennikarką Doris Köpf. Jest ona od niego młodsza o prawie 20 lat. Hillu znów skupia na sobie uwagę tabloidów, ale w sposób inny od tego, do którego była przyzwyczajona. Był rok 1996 i wydawało się, że porzucenie małżonki to coś, co dla wyborców będzie niemożliwe do strawienia. Jednak Schröder zbytnio się tym nie przejmował. Rozstał się z Hillu, nie oszczędzając jej w wywiadach. Na przykład krytykował jej kulinarne osiągnięcia – jako wegetarianka stroniła od mięsa. To wszystko działo się nieomal publicznie i w niewyobrażalnym tempie: afera z młodą, nieznaną dziennikarką, głośny rozwód z Hillu i natychmiastowy ślub z Doris. Tak więc to nie elegancka, elokwentna i lubiana Hillu została w 1998 żoną kanclerza Niemiec, tylko Doris Schröder-Köpf. Jednak przez siedem lat rządów Schrödera Niemcy nie otworzyli swoich serc dla tej mało wyrazistej kobiety. Właśnie w tym okresie społeczeństwo niemieckie po raz pierwszy dowiedziało się dopiero o tragedii i cierpieniach, przez które przechodziła, z dala od kamer i fleszy aparatów fotograficznych, Hannelore Kohl. Była ona od lat bardzo ciężko i nieuleczalnie chora. Cierpiała na ekstremalną alergię na światło. W 2001 roku popełniła samobójstwo. Niegdyś prawie niezauważalna małżonka politycznego giganta, jakim był Helmut Kohl, stała się wtedy dla Niemców ideałem, któremu długo nikt nie będzie mógł dorównać. Schröder rządził w koalicji z Zielonymi, którym przewodził Joschka Fischer. Ci dwaj mężczyźni, obydwaj praktycznie bez zaplecza w postaci kontaktów rodzinnych i układów w wyższych sferach, obydwaj autodydakci, rozumieli się świetnie. Wybrani na fali zmęczenia rządami Helmuta Kohla, swoje rządy zaczęli od wielkich reform. Równocześnie pozbyli się wewnętrznej konkurencji – lewicowy i popularny Oskar Lafontaine odszedł już 1999 roku. Pod rządami SPD i Zielonych zaczęło się wychodzenie Niemiec z energii jądrowej. Schröder i Fischer ryzykowali wiele, gdy ostro odmówili USA wsparcia w wojnie w Iraku. Natomiast całkiem bez skrępowania Schröder już w 2004 roku wychwalał Władimira Putina, nazywając go „nieskazitelnym demokratą”. Bezwzględny i cyniczny Putin potrafił umiejętnie łechtać ego niemieckiego kanclerza. Schröder jako kanclerz Niemiec był dla rosyjskiego autokraty wymarzonym partnerem. Szef niemieckiego rządu mówił o szczególnej przyjaźni, która go łączy z prezydentem Rosji. Z kolei Putin ułatwił małżeństwu Schröderów adopcję dwójki dzieci z Rosji. Być może powodem tej miłości do Rosji i Putina było to, że inni wielcy tego świata, tacy jak George Bush, Tony Blair czy Jacques Chirac, nigdy nie uznali go za „swego”. Jako kanclerz Schröder potknął się dopiero na reformach socjalnych. Do dziś wielu zadaje sobie pytanie: jak człowiek, który dobrze poznał gorzki smak biedy, mógł rozmontować niemiecki system socjalny? Ani żaden liberał, ani nawet zamożny chadek nie odważyłby się tego zrobić. Reformy Schrödera w pierwszej połowie lat 2000. były szokiem dla tego kraju, przyzwyczajonego do wysokiego standardu świadczeń socjalnych. Kontynuując swoje wspaniałe relacje z mediami, a szczególnie z tabloidem „Bild”, Schröder zasłynął z wypowiedzi o domniemanym lenistwie i wygodnictwie osób bezrobotnych. Całkiem bez wyczucia pozował z cygarem w luksusowym otoczeniu, gdy jednocześnie wielu Niemców drżało z lęku przed degradacją społeczną i biedą. Jako kanclerz Schröder tego czasu nie przetrwał. Jednak nadal ma wielu wielbicieli, którzy są przekonani, że wielki sukces gospodarczy Niemiec w ostatniej dekadzie należy zawdzięczać właśnie tym reformom. Emerytura od Putina Krótko po utracie władzy Schröder otrzymał lukratywną propozycję od Putina i obecnie zasiada w radach nadzorczych najważniejszych firm energetycznych zależnych od Kremla. Niestrudzenie lobbuje na rzecz gazociągu Nord Stream 2 i wychwala politykę rosyjską. Nie wygląda na to, aby miał z tym jakieś problemy. Zresztą zawsze mało go obchodziło, co myślą inni. Dla większości Niemców była to przysłowiowa kropka nad i. Tak jak Schröder nie potrafił się zapisać to historii jako wielki kanclerz, tak nie potrafił znaleźć sobie odpowiedniego miejsca w późniejszych czasach. Nie wykładał na najlepszych uczelniach kraju, nie napisał interesujących wspomnień, ani nie poszedł drogą Schmidta, który przez dziesięciolecia komentował błyskotliwie politykę niemiecką na łamach renomowanej gazety “die Zeit” i w innych mediach. W roku 2012 jako przewodniczący komitetu akcjonariuszy w Nord Stream Schröder nie zarabiał kroci. Gazeta Neue Zürcher Zeitung (NZZ) podała wtedy, że była to kwota rzędu 250 000 euro rocznie. Jest to z grubsza porównywalne do miesięcznych dochodów Angeli Merkel, które wynoszą 25 000 euro miesięcznie, a więc nie tak wiele. Czy zarobki Schrödera od tego czasu wzrosły? Tego media nie podają. Wiadomo natomiast, że Schröder mieszka w mieszkaniu własnościowym w Hanowerze. Do jego osobistego majątku należą także dwa inne mieszkania w tym mieście. Jak na dorobek życia prawnika, światowej rangi polityka i ważnej osobistości w rosyjskich koncernach wygląda to wręcz skromnie. Ostatnie lata nie były dla Schrödera łatwe. Tym razem to nie on rzucił kobietę, ale ona jego, i to dla innego mężczyzny. Nowym partnerem Doris Schröder-Köpf jest Boris Pistorius, minister w obecnym rządzie Dolnej Saksonii. Po rozstaniu były kanclerz cierpiał bardzo publicznie i chętnie użalał się nad swoim ciężkim losem w kolorowych czasopismach i tabloidach. Nie trwało to jednak zbyt długo. Małżonką numer pięć w 2018 roku została koreanka Kim So-yeon, rocznik 1968.
Ceremonie pogrzebowe organizowane przez zakład pogrzebowy Credo z Sopotu są niezależnie od ceny pogrzebu przeprowadzone w sposób godny i z szacunkiem dla rodziny. W pracy wykorzystujemy nowoczesny sprzęt i eleganckie akcesoria, które sprawiają, że ceremonia pogrzebowa staje się bardziej uroczysta i dostojna.
- Pracował ofiarnie i duszpastersko bardzo skutecznie - mówił w kazaniu podczas Mszy pogrzebowej abp Alfons Nossol, przyjaciel śp. ks. prof. Huberta Dobioscha. W parafii w Górkach Śląskich odbył się pogrzeb ks. prof. Dobioscha, którego pragnieniem było zostać pochowanym w rodzinnej miejscowości. Tutaj, mimo stałego pobytu za granicą, chętnie wracał i tutaj też planował przeżywać jubileusz 60-lecia kapłaństwa, który przypada w tym miesiącu. Nie doczekał tego święta, zmarł w Niemczech 27 maja. Mszy pogrzebowej przewodniczył i kazanie w językach polskim i niemieckim wygłosił abp Nossol z diecezji opolskiej, kursowy kolega z seminarium i przyjaciel ks. Dobioscha. – On pragnął być prawdziwym duszpasterzem wśród swojej parafii, dla parafii, ale równocześnie odczuwał potrzebę ciągłego teologicznego udoskonalania się, dokształcania – mówił. Wspominając różne wydarzenia i drogę naukową ks. Dobioscha, kreślił także jego duchową sylwetkę. – Zdawał sobie sprawę, że egzystencja kapłańska jest proegzystencją. Istnienie kapłańskie, w ogóle istnienie chrześcijańskie jest „byciem dla”, dla innych. Ale istnienie kapłana jest tym byciem dla innych w sposób radykalny – podkreślił abp Nossol. O swoim przyjacielu mówił, że był bliski, bezpośredni, nieskomplikowany i dogłębnie pobożny. Specjalizował się w liturgii i teologii moralnej. – Jego życie kapłańskie i w pewnym sensie profesorskie miało też charakter liturgiczny. To znaczy: on był kapłanem Bożego Narodzenia, Wielkanocy i uroczystości Zesłania Ducha Świętego. Objął jakością bycia i życia kapłańskiego cały rok liturgiczny. Fragmenty testamentu odczytał proboszcz parafii w Górkach Śląskich ks. Maciej Górka. Ks. Dobiosch napisał w nim „Moim kapłańskim programem było – nie bacząc na moje wątłe siły, niestabilne zdrowie – nie zwracać uwagi na życie, aby tylko spełniać posłannictwo i głosić Dobrą Nowinę o łasce Bożej aż do końca życia. W wieczności chciałbym, o Panie, chwalić Twoje miłosierdzie”. Ceremonię pożegnania Zmarłego prowadził bp Jan Kopiec. Zgodnie z pragnieniem ks. Dobioscha, nad jego grobem zaśpiewano uroczyste „Te Deum”. Życiorys ks. Huberta Dobioscha TUTAJ. Ks. Hubert Dobiosch na tle kościołów, gdzie pracował Klaudia Cwołek /Foto Gość « ‹ 1 › » oceń artykuł
Ceremonie Pogrzebowe Usługi pogrzebowe Elizjum – jesteśmy firmą, która dostosowuje się do możliwości finansowych każdego klienta. Nasz Dom Pogrzebowy posiada nowoczesną chłodnię oraz dużą sale pożegnań, w której rodzina, przyjaciele oraz znajomi mają możliwość pożegnania się z osobą zmarłą.
W związku z tym, że nie znaleziono jeszcze leku na chorobę Covid-19 wychodzenie z izolacji będzie opierało się na trzech filarach: ochronie społeczeństwa, testowaniu osób prezentujących symptomy koronawirusa i na izolowaniu ich od osób zdrowych Na nowo można będzie wychodzić z domu bez obowiązku posiadania oświadczenia, jak również uprawiać sport na świeżym powietrzu Premier podkreślił, że w sytuacji pogorszenia się sytuacji epidemicznej w najbliższym czasie data wychodzenia z kwarantanny zostanie przesunięta W związku z szacunkami Rady naukowej po 11 maja należy spodziewać się od 2 do 3 tys. zakażeń dziennie. Biorąc pod uwagę tę liczbę, we Francji przeprowadzanych będzie 700 tys. testów tygodniowo dla osób, które prezentują objawy koronawirusa oraz osób będących z nimi w kontakcie. Osoby zainfekowane zostaną poddane izolacji w swoich domach lub w rekwirowanych przez państwo tym celu hotelach. Koszt testów w całości poniesie ubezpieczenie zdrowotne. Materiał pochodzi z portalu Licea pozostaną zamknięte co najmniej do początku czerwca. Decyzja o tym, co dalej w tej kwestii, zapadnie pod koniec maja. Rząd zrezygnował również z wznowienia od 11 maja zajęć w gimnazjach. Ich otwarcie, dla klas 5. i 6., może nastąpić 18 maja i zależeć będzie od sytuacji epidemicznej w każdym regionie. Uczniowie gimnazjów, którzy mogą nosić maski, a którym nie udało się ich otrzymać dostaną je od państwa. Premier zapewnił również, że 11 maja ilość dostępnych masek ma odpowiadać potrzebom. Natomiast 11 maja dzieci stopniowo wracać będą do żłobków, przedszkoli i szkół podstawowych. Nie będzie to jednak obowiązkowe. Zajęcia odbywać się będą w grupach do 15 osób, a w żłobkach w grupach 10-osobowych. Nauczyciele otrzymają maski i będą korzystać z nich wówczas, gdy niemożliwe będzie zachowanie bezpiecznej odległości. Te środki ochrony nie będą obowiązkowe dla dzieci ze względu na ryzyko nieodpowiedniego ich używania. Pozostaną one jednak do dyspozycji dyrekcji szkół, na wypadek wystąpienia objawów zarażenia wirusem u któregoś z uczniów. PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ: Koronawirus. Europejska skrajna prawica nie skorzystała z kryzysu by siać zamęt [ANALIZA] Telepraca we Francji do 11 maja, restauracje i bary na razie zamknięte Premier położył nacisk na konieczność utrzymania telepracy co najmniej przez trzy tygodnie po 11 maja. Ma to na celu zmniejszenie zapotrzebowania na środki transportu publicznego i ograniczenie kontaktów między pasażerami. Pracodawcy wezwani zostali do zmienienia harmonogramu godzin dla tych pracowników, którzy nie mogą pracować zdalnie, aby zmniejszyć liczbę osób przebywających w firmie w tym samym czasie oraz do wyposażenia ich w maski. Po 11 maja swoją działalność będzie mogła wznowić większość sklepów oraz targi z żywnością, pod warunkiem jednak zapewnienia środków ostrożności, jak dystans fizyczny. Właściciele tych punktów handlowych będą mogli odmówić wejścia do sklepu osobie bez maski ochronnej. Galerie handlowe pozostaną zamknięte. Pod koniec maja rząd podejmie decyzję o dacie otwarcia barów, restauracji i kawiarni. PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ: Co dziewiątej firmie w Niemczech grozi bankructwo Dalekie podróże tylko w wyjątkowych sytuacjach W środkach transportu publicznego obowiązywać będą maski ochronne. Wolumen autobusów i metra ma zostać zwiększony do 70 proc. i szybko wzrosnąć do 100 proc. Operatorzy transportu będą zobowiązani do wprowadzenia dystansu fizycznego pasażerów. Do połowy puste kursować będą mogły autobusy szkolne, w których maski będą obowiązywać dzieci i kierowcę. Pod uwagę brane jest wprowadzenie lokalnie godzin transportu zarezerwowanych dla pewnej grupy populacji. Premier uprzedził, że mimo luzowania obostrzeń, nie może być mowy o dowolnym przemieszczaniu się pomiędzy regionami czy departamentami, aby unikać rozprzestrzeniania się wirusa w regionach mniej nim dotkniętych. Podróże na odległość ponad 100 km od miejsca zamieszkania możliwe będą tylko w wyjątkowych sytuacjach rodzinnych i zawodowych. Wymagane będzie przy tym posiadanie oświadczenia o celu podróży. Mediateki, biblioteki i małe muzea będą mogły wznowić działalność 11 maja, w przeciwieństwie do teatrów, kin czy sal koncertowych. Na nowo można będzie wychodzić z domu bez obowiązku posiadania oświadczenia, jak również uprawiać sport na świeżym powietrzu. Jednak parki i miejskie ogrody pozostaną zamknięte, z wyjątkiem departamentów, gdzie wirus nie jest aktywny. Utrzymany zostanie zakaz korzystania z plaż, co najmniej do 1 czerwca. Koronawirus we Francji. Zgromadzenia w miejscach publicznych tylko do 10 osób Premier poprosił osoby w wieku powyżej 65. roku o uzbrojenie się w cierpliwość, gdyż powinny one nadal szczególnie na siebie uważać, a podczas rodzinnych spotkań i wychodzenia z domu zachowane muszą być środki ostrożności. Ceremonie pogrzebowe będą mogły odbywać się w gronie do 20 osób. Na nowo otwarte zostaną cmentarze. Merowie nadal zachęcać będą do przełożenia daty ślubu, z wyjątkiem wyjątkowych sytuacji. Miejsca kultu będą otwarte jak obecnie, jednak nadal bez możliwości sprawowania w nich nabożeństw aż do 2 czerwca. Ponadto premier uprzedził, że imprezy masowe; kulturalne czy też sportowe, liczące ponad 5 tys. uczestników nie będą mogły obywać się do września. Zgromadzenie w miejscach publicznych ograniczone będą do 10 osób. Kwestia wprowadzenia aplikacji mobilnej Stop Covid, która obecnie jest w fazie rozwoju, zostanie poddana osobnej debacie i głosowaniu. Édouard Philippe zaproponuje przedłużenie stanu zagrożenia epidemicznego do 23 lipca. Projekt ten będzie rozpatrzony w Senacie, po czym w Zgromadzeniu Narodowym w przyszłym tygodniu. Pod koniec maja premier ma ustalić warunki kolejnej fazy łagodzenia obostrzeń. PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ: Kolejne kraje Europy planują znoszenie obostrzeń. Poznaliśmy daty
qrr961v. wpkzko7iny.pages.dev/139wpkzko7iny.pages.dev/161wpkzko7iny.pages.dev/278wpkzko7iny.pages.dev/148wpkzko7iny.pages.dev/254wpkzko7iny.pages.dev/55wpkzko7iny.pages.dev/355wpkzko7iny.pages.dev/337wpkzko7iny.pages.dev/320
ceremonie pogrzebowe w niemczech